
95. urodziny pana por Władysława Stefańskiego pseudonim ‘’Szczerba’’
29 listopada dotarliśmy do Warszawy gdzie zaproszono nas na urodziny wielkiego bohatera. Jest to ostatni żyjący desantowiec Brygady Świętokrzyskiej. Wszystkich desantowców w BŚ było najprawdopodobniej 30 czyli pan Władysław naprawdę jest diamentem.
Uroczystości rozpoczęła msza święta w kościele na Ursynowie, która była zamówiona za dzisiejszego solenizanta z Narodowych Sił Zbrojnych. Po wspólnej modlitwie udaliśmy się wraz z rodziną i przyjaciółmi pana porucznika do pobliskiego lokalu, gdzie ugoszczono nas smacznym obiadem w bardzo miłej atmosferze.
Przed posiłkiem wręczyliśmy panu Stefańskiemu prezent w postaci sporego żelaznego krzyża NSZ, życząc kolejnych lat w zdrowiu i dziękując za życiową postawę, która jest przykładem niezłomności.
W związku z tym, że przy obiedzie nie wypadało mi oraz nie chciałem przeprowadzać wywiadu z panem porucznikiem, w takiej formie w jakiej robię to zwykle, to jednak dane mi było zadać parę pytań na które odpowiadał jubilat jak i jego małżonka.
W swobodnej wypowiedzi na temat aktualnego życia i stanu rzeczy, żona pana porucznika powiedziała nam, że pan Władysław jak widzi co się teraz dzieję to sam chętnie złapał by za broń i ruszył w bój, że ma jeszcze ochotę! Pan Stefański potwierdził to z uśmiechem na twarzy.
Opowiadał nam również, że na drogę walki pokierował go własny ojciec, który dał mu broń. Była to pierwsza broń w życiu dla pana Stefańskiego. Później ojciec mówił ‘’Uważaj na siebie, uważaj, bo ty latasz i latasz, za dużo latasz…’’
W tym przypadku słowo LATASZ miało podwójne znaczenie, bo ja latałem szybowcami… – wspomina pan Władysław.
Na standardowe pytanie z moich ust, które kieruję do wszystkich starszych kombatantów chcąc poznać sekret na długowieczność usłyszałem iż pan Władysław miał w swojej rodzinie krewnych, kobiety, które żyły ponad 100 lat i chyba stąd ta przypadłość, siła i wydłużony żywot. Kwestia genetyczna jak zwykle gra pierwsze skrzypce
Podczas uroczystości odśpiewaliśmy urodzinowe pieśni z życzeniami, a dookoła dało się odczuć znakomitą rodzinną atmosferę.
Po obiedzie, miłej rozmowie i ciekawych wspomnieniach z przeżyć ‘’Szczerby’’ pożegnaliśmy się i wybraliśmy w drogę powrotną do Kielc. Dziękujemy z całego serca za zaproszenie!
Z tego miejsca chciałbym pozdrowić i podziękować GRH im. Stanisława Grabdy ‘’Bema’’ oraz Związkowi Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (koło w Chmielniku)!
To był andrzejkowy weekend… z kombatantami!
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM
Krzysztof .P